|
2020-10-10
RELACJA Z RAJDU PIESZEGO ZORGANIZOWANEGO Z INICJATYWY I
POD PATRONATEM KLUBU GÓRSKIEGO PTTK ‘’KARPATY’’ W PRZEMYŚLU
W PAŚMIE
WYSOKIEGO DZIAŁU W BIESZCZADACH
03.10.2020 r.
W dniu 3.10.2020r. 31
osobowa grupa Członków i Sympatyków Klubu Górskiego PTTK „Karpaty” w Przemyślu
wyruszyła kolejny raz na wędrówkę Bieszczadem, tym razem Pasmem Wysokiego
Działu. Naszym przewodnikiem było kolega Zbigniew Bilo – przodownik turystyki
górskiej, który dla nas opracował tę trasę, ukazując nam wiele ciekawych miejsc
i osobliwości przyrodniczych. Po dotarciu do Duszatyna udaliśmy się do rezerwatu
przyrody "Przełom Osławy pod Duszatynem", aby zobaczyć most kolejki wąskotorowej
nad Osławą - jeden z najwyższych i najdłuższych w Bieszczadach. Podczas zejścia
ze stromej skarpy podziwialiśmy widok na znajdujący się w dole odcinek Osławy
oraz wkomponowany w to most wąskotorówki i fragment tzw. „Łokcia” – zakola
rzeki. Widok ten uważany jest za jeden z najciekawszych w tej części
Bieszczadów. Z mostu podziwialiśmy ładny widok na Osławę w obu kierunkach oraz
osuwisko, które zostawiliśmy przed chwilą. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć,
posileniu się w barze „Dusza Jeziorek” w Duszatynie, wyruszyliśmy czerwonym
szlakiem turystycznym w kierunku rezerwatu przyrody „Zwiezło” oraz masywu
Chryszczatej. Jeziorka Duszatyńskie jak zawsze urzekły nas swoją urodą:
malachitową tonią, lustrzanym odbiciem otaczającego je lasu, a obrane w
zielono-bursztynowe kolory drzewa schodząc na brzegi jeziorek, skłaniały swe
gałęzie nad taflą wody jakby zapraszając do ochłody w ich wodach, ozdobionych
opadłymi jesiennymi liśćmi. Wspominaliśmy kolegę Antka, który podczas klubowego
rajdu czerwonym szlakiem karpackim pod przewodnictwem Darka, jako jedyny z
naszego grona odważył się pływać w jednym z jeziorek, a było to przeszło 17 lat
temu. Często wspominamy zdarzenia, sytuacje, miejsca przemierzane podczas
wspólnych wędrówek z Darkiem, jest On zawsze duchem obecny z nami. Po krótkim
odpoczynku i zrobieniu pamiątkowych zdjęć, powędrowaliśmy na Chryszczatą. O
przyrodzie, wydarzeniach i bogatej historii, jaka jest związana z tą górą wiele
opowiedział nam nasz przewodnik, kolega Zbyszek.
Następna część trasy
prowadziła mało uczęszczanymi, znakowanymi ścieżkami przyrodniczymi pomiędzy
terenami dawnych, nieistniejących obecnie wsi Huczwice oraz Rabe. To dolina
potoków Huczwiczki i Rabskiego. Ulokowało się tu niewielkie, ale malownicze
Jeziorko Bobrowe z charakterystycznymi kikutami drzew wystających ponad taflę
wody. To siedlisko bobra, świadczyły o tym liczne żeremia. Nad brzegiem jeziorka
ustawiono taras widokowy z wspaniałym widokiem na Jeziorko, a dalej na północny
stok Chryszczatej. Spędziliśmy tam dłuższą chwilą delektując się pięknym
widokiem. Dalej ścieżka zaprowadziła nas w bardzo klimatyczne miejsce, do chatki
studenckiej w Huczwicach. Służy ona turystom poszukujących niewymagającego
noclegu w tej okolicy oraz spokoju. To jeszcze nie koniec atrakcji. Mieliśmy w
planie zobaczyć Rezerwat Gołoborze – naturalne rumowisko skalne obejmujące
kilkanaście hektarów zbocza, jednak mostek nad Rabskim potokiem zabrała wezbrana
woda podczas tegorocznych opadów, więc ten punkt programu musieliśmy sobie
odpuścić. Tuż przy mostku znajdowała się studnia. To jedyny w Polsce obszar
występowania wód mineralnych z solami arsenu tzw. szczaw arsenowych. Zawarte w
źródle wody są niezwykle użyteczne w leczeniu wielu chorób, między innymi
schorzeń serca. Woda została zaklasyfikowana do klasy czystości Ia - to jest
najwyższej. Przy studni znajduje się tablica z opisem źródła "Rabskie".
Oczywiście skorzystaliśmy z okazji i napełniliśmy butelki wodą mineralną, jak
się okazało bardzo dobrej w smaku.
Rajd zakończyliśmy mocnym akcentem w
postaci przejścia ścieżką przyrodniczo-geologiczną przy kamieniołomie Huczwice,
potocznie zwanym „Drobnym”, na wspaniały punkt widokowy, ukazujący potężną
ścianę odkrywki fliszu karpackiego w pełnej krasie.
Pełni wrażeń,
powróciliśmy busem oczekującym na nas w Rabem, do Przemyśla. Dziękuję wszystkim
uczestnikom wycieczki za wspólne wędrowanie i towarzystwo na szlaku. Szczególne
podziękowania składam naszemu koledze Zbyszkowi Bilo za przygotowanie bardzo
ciekawej trasy rajdu, profesjonalne prowadzenie nas po szlakach i ścieżkach
turystycznych oraz za wiele ważnych informacji, jakie nam przekazał.
Relację
spisał kol. Andrzej Ukleja. Fot. uczestnicy rajdu.
2020-09-18
RELACJA Z RAJDU PIESZEGO ZORGANIZOWANEGO Z INICJATYWY
KLUBU GÓRSKIEGO PTTK ‘’KARPATY’’ W PRZEMYŚLU
PRZEZ MALOWNICZE WZGÓRZA PARKU
KRAJOBRAZOWEGO POGÓRZA PRZEMYSKIEGO 29.08.2020r.
W piękny sobotni poranek
ostatniego sierpniowego weekendu, grupa 25 osób – członków Klubu Górskiego PTTK
„Karpaty” w Przemyślu, wyruszyła na rajd pieszy przez malownicze wzgórza
Przemyskiego Parku Krajobrazowego. Przy tej okazji, w gronie koleżanek, kolegów,
naszych przyjaciół z wielu górskich wędrówek, chcieliśmy uczcić piękny Jubileusz
Przyjaciela naszego Klubu - Mieczysława, złożyć Mu życzenia oraz podziękować za
wiele lat wspólnej wędrówki oraz działań na rzecz naszego turystycznego
środowiska.
Rajd rozpoczęliśmy w Posadzie Rybotyckiej, zanim wyruszyliśmy na
szlak, nasz Szanowny Jubilat otrzymał wspaniały tort upieczony przez jedną z
członkiń Klubu. Przy płonących tortowych racach, szampanie i hucznym odśpiewaniu
STO LAT każdy z uczestników został uraczony pysznym kawałkiem jubileuszowego
tortu.
Po tej krótkiej uroczystości udaliśmy się przez prowizoryczną kładkę
na Wiarze, przez prywatne wiejskie zabudowania uroczo położone nad doliną Wiaru,
na pobliskie wzniesienie Łysa (474 m.n.p.m.). Wzniesienie to znajduje się na
uboczu turystycznych szlaków, jest mało znane, jednak widok na okoliczne wzgórza
jest przedni. Stąd podziwialiśmy panoramy doliny Wiaru z okolicznymi
wzniesieniami Kopystańki, Połoninek Rybotyckich, wzgórz nad Makową, hen po
Kalwarię Pacławską. W dole pięknie prezentowały się Rybotycze, miejscowość tak
dobrze nam znana, z którą wiążą się nasze wspomnienia licznych rajdów kończących
się lub zaczynających w tej miejscowości. Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć
udaliśmy się z powrotem do busa, aby przejechać do Trójcy i rozpocząć kolejny
etap wędrówki. Stąd, uzyskując uprzednio zgodę Pana Dyrektora kompleksu „Willa
Trójca”, udaliśmy się na wzgórze Jaworów (496 m.n.p.m.). Znów pojawiły się
wspaniałe dookolne panoramy na dolinę Wiaru i Jamninki z otaczającymi je
rozległymi łąkami i leśnymi wzgórzami z jednej strony i celem naszej wędrówki –
wzgórzem Chomińskie (468 m.n.p.m.) z drugiej. Wędrując widokowymi wzniesieniami,
wśród malowniczych kwitnących łąk i zagajników, szybko dotarliśmy na to wzgórze.
Jakby jeszcze było mało widoków, Chomińskie dostarczyło ich ponad miarę. Z
ustawionej tam przez Lasy Państwowe wieży widokowej roztaczał się widok niemal
na całe Pogórze Przemyskie. Błękit nieba, ciepłe sierpniowe słońce i ożywczy
wiatr powodował, że zatrzymaliśmy się tu na dłużej delektując się każdą chwilą.
Obok turystycznej wiaty rozpaliliśmy ognisko i nastąpiła druga część
uroczystości – wręczenie Mieczysławowi, naszemu Jubilatowi, Przyjacielowi Klubu
Górskiego PTTK „Karpaty”, pamiątkowego grawertonu od członków i sympatyków
Klubu. Były wzruszające słowa, które wprawdzie uniósł wiatr, ale wcześniej
zapadły i pozostały w naszych sercach.
To był wyjątkowy rajd . Podniosła
atmosfera udzieliła się wszystkim uczestnikom.
Dla takich chwil warto żyć, a
nasz Jubilat, jak napisała jedna z uczestniczek, na zawsze pozostanie naszym
autorytetem i inspiracją.
Na zakończenie zacytuję jeszcze jedno przesłane mi
zdanie:
"Chwile szczęścia
są jak kwiaty wiosenne
niczym skarby
najdroższe
takie… bezcenne."
Przeżyliśmy je dzięki Wam, drodzy uczestnicy
rajdu. Dziękuję za wspólną wędrówkę i towarzystwo.
Relację spisał kol.
Andrzej Ukleja. Foto – uczestnicy rajdu.
2020-07-29
RELACJA Z RAJDU ZORGANIZOWANEGO PRZEZ KLB GÓRSKI PTTK
„KARPATY” W PRZEMYŚLU W DNIU 25.07.2020r. PASMEM OTRYTU W BIESZCZADACH
Po
długiej przerwie spowodowanej ograniczeniami związanymi z pandemią koronawirusa
oraz długotrwałymi deszczami i ulewami, w dniu 25 lipca 2020r. grupa 32 osób –
członków i sympatyków Klubu Górskiego PTTK „Karpaty” w Przemyślu wyruszyła na
rajd pieszy jednym z najdzikszych pasm górskich Bieszczadów – Otrytem.
Naszym przewodnikiem był przodownik turystyki górskiej kol. Zbigniew Bilo, który
dla nas opracował tę trasę.
Rajd rozpoczęliśmy na Przełęczy pod Otrytem (550
m.n.p.m.). Pierwsze siedem kilometrów przemierzyliśmy bez szlaku, leśną drogą
służącą leśnikom do zwózki drewna. Za potokiem Kamianka, na pięknej polanie
pełnej kwiatów z ładnym widokiem na Wańka Dział oraz rozległe lasy Otrytu,
urządziliśmy sobie przerwę na odpoczynek i posilenie się. Stąd było już
niedaleko do Majdanu, miejsca, gdzie weszliśmy na niebieski szlak turystyczny i
nim to, przez Przełęcz pod Hulskiem (738 m.n.p.m.), Kobylankę (806 m.n.p.m.)
oraz szereg szczytów pasma Otrytu oscylujących wokół 800 m.n.p.m. dotarliśmy do
kultowej Chaty Socjologa (896 m.n.p.m.). Zalegliśmy wygodnie na dłuższą chwilę
na kwietnej łące obok Chaty, z ładnym widokiem na najwyższe partie Bieszczadów.
O historii budowy tego obiektu i o nim samym wiele ciekawych informacji
przekazał nam nasz przewodnik, kol. Zbyszek Bilo. Po zrobieniu pamiątkowych
zdjęć, wyruszyliśmy już zielonym szlakiem w kierunku Trohańca – najwyższego
szczytu Otrytu, liczącego 939 m.n.p.m., zaliczanym do Korony Bieszczadów. Stoki
Trohańca są całkowicie zalesione. Na wierzchołek nie prowadzą znakowane szlaki
turystyczne, z przebiegającego nieopodal szlaku zielonego z Chaty Socjologa
dotarliśmy na szczyt znakowaną ścieżką przyrodniczą koloru zielonego. Tuż przed
szczytem napotkaliśmy krzyż – mogiłę węgierskich żołnierzy, a na samym
wierzchołku kamienny słup. Po chwilowym odpoczynku, zrobieniu sobie pamiątkowych
zdjęć, powędrowaliśmy dalej stokówką, tzw. końską drogą, która potem zmieniła
się w trudny do przejścia, błotnisty trakt z głębokimi koleinami zrobionymi
przez ciężki sprzęt leśny podczas zrywki drewna. Ciężką i niebezpieczną pracę
ludzi lasu mogliśmy zaobserwować w miejscu zakończenia naszego rajdu przy szosie
między Dwerniczkiem a Smolnikiem. Specjalne ciągniki zwoziły z miejsca wycinki
olbrzymie pnie ściętych drzew, następnie układano je w rzędach tuż przy drodze.
Nasz przewodnik poprowadził jeszcze grupę osób nieopodal na most wiszący na
Sanie. To kolejne, ciekawe miejsce w Bieszczadach.
Dziękuję wszystkim
uczestnikom rajdu za wspólne wędrowanie, za wspaniałe towarzystwo i świetną
atmosferę podczas rajdu. Dziękuję naszemu przewodnikowi, kol. Zbyszkowi za
profesjonalne przewodnictwo na długiej, bo liczącej 27 km. trasie i za wiele
ciekawych informacji, jakie nam przekazał podczas wędrówki.
Warto było
zajrzeć w te rejony, bo Bieszczady to nie tylko połoniny. To właśnie tu
unikniecie tłoku i gwaru, który dotarł już w te najdziksze kiedyś góry.
Zapraszam do galerii zdjęć, które może choć trochę oddadzą klimat tych odludnych
miejsc.
Relację spisał kol. Andrzej Ukleja, fot. uczestnicy rajdu.
2020-02-17
RELACJA Z WALENTYNKOWEGO RAJDU „ZAKOCHANI W BIESZCZADACH”
NA POŁONINĘ WETLIŃSKĄ 15.02.2020
W sobotę, 15 lutego 2020 roku, odbył się
zorganizowany przez Oddział PTTK w Przemyślu Walentynkowy Rajd „Zakochani w
Bieszczadach”, prowadzony przez przewodnika górskiego Jerzego Szlachcica. Wśród
28 uczestników rajdu znaleźli się także członkowie i sympatycy Klubu Górskiego
PTTK „Karpaty”.
Wyjechaliśmy busem o godzinie 6.00. Naszym celem była
Połonina Wetlińska wraz z kultowym schroniskiem Chatka Puchatka.
Warto
wiedzieć, że Chatka Puchatka to najwyżej położone schronisko w Bieszczadach –
mieści się na wysokości 1228 m n.p.m. Obiekt ten wybudowany został w 1952 roku
przez wojsko dla ochrony przeciwlotniczej. Na początku lat 60-tych XX wieku
chatką tą zainteresował się jeden z bieszczadzkich zakapiorów – Lutek Pińczuk.
Wydzierżawił ją i w niej gospodarzył. Na zimę schodził z gór, lecz w sezonie
wracał do schroniska, pracował też jako ratownik GOPR. W 2017 roku zszedł na
stałe z połoniny i osiedlił się w Wetlinie. Ciekawostką jest fakt, iż
pomysłodawcą nazwy Chatka Puchatka jest polski żeglarz Leonid Teliga. Te i inne
informacje o Lutku Pińczuku i jego związku z Chatką Puchatka mogliśmy poznać w
czasie jazdy, dzięki opowieściom naszego przewodnika, Jerzego Szlachcica.
Jako że na wiosnę 2020 roku zaplanowano gruntowny remont i przebudowę
schroniska, nasz wyjazd, oprócz charakteru walentynkowego, miał też charakter
sentymentalny – jest to bowiem jedna z ostatnich okazji, by zobaczyć Chatkę
Puchatka w obecnym kształcie.
W drodze wstąpiliśmy na pół godziny w Stanicy
Kresowej Chreptiów w Lutowiskach, a następnie dojechaliśmy na Przełęcz Wyżną,
położoną na wysokości 872 m n.p.m. Tu przywitała nas zima w pełni. Na chwilę
zatrzymaliśmy się przy znajdujących się tam obeliskach ku czci Jerzego
Harasymowicza – poety zakochanego – jak i my – w Bieszczadach, stąd też jego
życzeniem było, aby po śmierci jego prochy zostały rozsypane nad Bieszczadami. A
na jednym z obelisków mogliśmy odczytać fragment jego wiersza – słowa, które
każdy z nas – zakochany w górach – mógłby sobie wziąć za motto:
„W górach
jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam
wracam
Biorą mnie klony za wnuka”.
Z Przełęczy Wyżnej ruszyliśmy dalej
żółtym szlakiem w stronę Połoniny Wetlińskiej. Pogoda na początku wydawała się
niepewna. Najpierw leciutko prószył drobniutki śnieżek, ale za chwilę ustał,
jednak niebo było nieco zachmurzone. Jednak to nie ostudziło naszego entuzjazmu
i podziwiając pobielone gałęzie drzew pokryte szadzią, wędrowaliśmy przed
siebie. Wnet weszliśmy na Połoninę Wetlińską i dotarliśmy do legendarnej Chatki
Puchatka pod Hasiakową Skałą, na wysokości 1228 m n.p.m. Tu był dłuższy postój i
czas na zrobienie pamiątkowych zdjęć. Tymczasem pogoda na naszych oczach zaczęła
się zmieniać: mgły rozsnuwały się, stopniowo odsłaniając przed nami piękne
widoki, a w oddali nawet wyszło słońce, które pięknie rozświetlało widoczne
wokół szczyty i połoniny. I tak podczas całej naszej dalszej wędrówki mieliśmy
naprawdę niesamowite, magiczne wręcz widoki. Z Chatki Puchatka dalej szliśmy
czerwonym szlakiem. Przetrawersowaliśmy szczyt Roh (którego wierzchołek jest
niedostępny dla turystów) i weszliśmy na Osadzki Wierch (1253 m n.p.m.) – drugi
po Rohu co do wysokości i najwyższy dostępny dla turystów szczyt w paśmie
Połoniny Wetlińskiej. Stamtąd przeszliśmy przez Przełęcz Srebrzystą, położoną na
wysokości 1215 m n.p.m., podziwiając wyłaniający się z mgieł Smerek, a następnie
weszliśmy na Szare Berdo (1108 m n.p.m.). W trakcie tej drogi mieliśmy doskonały
widok także na inny piękny szczyt, również, niestety, niedostępny dla turystów –
Hnatowe Berdo, wznoszące się na wysokość 1187 m n.p.m. Ze szczytem tym wiąże się
ciekawa legenda, której wysłuchaliśmy w drodze.
Otóż w XVII wieku z Podola
przybył na te tereny rycerz Hnat (Ignacy) i osiedlił się tu wraz z żoną, byłą
mniszką, którą wcześniej wykradł z klasztoru. Została ona bowiem oddana tam
wbrew swej woli przez rodziców. Po ucieczce młodzi wzięli ślub w napotkanej po
drodze cerkwi. Jednak podczas ceremonii cudem uniknęli śmierci w pożarze, kiedy
w świątynię trzy razy uderzył piorun. Uznali to za znak, iż Bóg nie
pobłogosławił ich małżeństwa, gdyż dziewczyna w klasztorze była już po ślubach
zakonnych. Pojechali dalej i dotarli do Wetliny, gdzie zatrzymali się. Wkrótce
Hnat wybudował pośród bieszczadzkich lasów dwór i w nim zamieszkał wraz z
ukochaną. Ich szczęście nie trwało jednak długo – chyba zgodnie z ponurą
przepowiednią. Pewnego razu, gdy Hnat przebywał na polowaniu, na dwór napadli
węgierscy tołhaje i podpalili go. Gdy Hnat po powrocie znalazł zwęglone ciało
żony, z rozpaczy rzucił się z urwiska góry, która od tej pory, na pamiątkę
tamtych wydarzeń, nosi nazwę Hnatowe Berdo.
Z Szarego Berda doszliśmy na
Przełęcz Orłowicza (1099 m n.p.m.), a stamtąd dalej zeszliśmy żółtym szlakiem,
przez las, do Wetliny. Tu zakończyliśmy naszą wędrówkę. Wsiedliśmy do busa i
wróciliśmy do Przemyśla, gdzie byliśmy o godzinie 18.30.
Zimowy, walentynkowy
rajd na Połoninę Wetlińską był bardzo udany, na co złożyły się niezwykłe,
magiczne widoki, piękna i ciekawa trasa, a także sympatyczne towarzystwo. Z
pewnością każdy uczestnik dzisiejszej wycieczki jest od dawna zakochany w
Bieszczadach, a ta górska wyprawa jedynie utwierdziła nas w tym przekonaniu.
Dorota Pansewicz
2020-02-13
RELACJA Z RAJDU „URODZINOWEGO”, ZORGANIZOWANEGO PRZEZ KLUB GÓRSKI
PTTK „KARPATY” W PRZEMYŚLU CISNA
8-9.02.2020r.
Aby godnie uczcić osiemnastą rocznicę powstania Klubu Górskiego
PTTK „Karpaty” w Przemyślu, co miało miejsce w lutym 2002 roku, grupa
trzydziestu osób – aktywnych członków i sympatyków Klubu – wyjechała na
dwudniowy rajd do Cisnej. W sercu Bieszczad ujrzeliśmy zimę, jakiej w tym roku
trudno szukać na niżej położonych terenach. Gruba pokrywa śnieżna, słoneczko,
bezwietrznie i temperatura minus 10 stopni C napawała nas optymizmem i radością
wspólnej wędrówki. Trafiliśmy w pogodową ruletkę i rozbiliśmy bank! Nasz ambitny
program przewidywał w pierwszym dniu zdobycie Jasła i stamtąd dojście do Cisnej.
Raźnie wyruszyliśmy z Przysłupia dowiezieni tam zamówionym uprzednio busem przez
uprzejmego pana kierowcę. Na starcie w Przysłupiu oprócz nas zgromadzili się
skitourowcy konkurujący ze sobą w zawodach w Narciarstwie Wysokogórskim „Puchar
Połonin” - memoriale Andrzeja Kusia. Wielokrotnie z nimi będziemy się mijać na
trasie i podziwiać ich wysportowane sylwetki w pięknych narciarskich strojach,
śmigające po bieszczadzkich połoninach. Staraliśmy się jak najmniej wchodzić im
w drogę, oni również uważali na naszą grupę. Podejście żółtym szlakiem
turystycznym z Przysłupia na Jasło (1.153 m.n.p.m.) okazało się najlepszym
rozwiązaniem – prowadziło najkrótszą drogą na szczyt i nie było tak strome jak
się tego obawialiśmy. Ścieżka najpierw wiodła ośnieżonym lasem, aby pod szczytem
Jasła przejść w małe podpołoninowe carynki. Przejrzystość powietrza była
wymarzona, oczom naszym ukazały się wspaniałe widoki na zasypane śniegiem
okoliczne połoniny, najbliżej Smerek z Połoniną Wetlińską, Połoninę Caryńską,
masyw Rawek i Kremenarosa, pasmo graniczne. Za nimi góry Ukrainy, Słowacji. Na
zachodzie wyraźnie odznaczały się Tatry. Przy triangulu, na szczycie Jasła,
staliśmy wpatrzeni w te cuda natury robiąc liczne zdjęcia. A to był dopiero
początek. Brnąc dalej w półmetrowym śniegu czerwonym szlakiem turystycznym w
kierunku Cisnej, oglądaliśmy bajkowe krajobrazy i podziwialiśmy nieziemskie
panoramy ze szczytów m.in. Szczawnika (1.098 m.n.p.m.), Małego Jasła (1.097
m.n.p.m.), Worwosokiej (1.024 m.n.p.m.). Niekiedy pokrywa śnieżna była grubsza,
zapadaliśmy się po pas, ale dla takich wrażeń warto było ponosić trudy wędrówki.
Końcowy odcinek szlaku schodził lasami w kierunku Cisnej, po drodze jeszcze
wypiętrzając się na górę Rożki (855 m.n.p.m.). Tutaj mieliśmy również szczęście,
śnieżny szlak przetarła nam grupa trzech turystów wędrujących w przeciwną
stronę. Las mienił się w słońcu. Drzewa w śnieżnych czapach, w srebrnych i
złotych barwach, zdawały się wprowadzać nas w wyimaginowany świat. „W tak
pięknych okolicznościach przyrody” dotarliśmy o zmierzchu do Cisnej. Wędrówka
zajęła nam cały dzień, pokonaliśmy górami 14 kilometrów. W Gospodarstwie
Agroturystycznym „Szymkówka” oczekiwali już na nas z gorącym obiadem sympatyczni
gospodarze Anna i Krzysztof Antoniszak. Następnie po zakwaterowaniu się, w miłej
i serdecznej atmosferze turystycznego schroniska przystąpiliśmy do uroczystej
biesiady obchodząc osiemnastą rocznicę „urodzin” naszego Klubu. Były urodzinowe
torty i wypieki, były niekończące się wspomnienia z naszych turystycznych
szlaków, były śmiechy, śpiewy i tańce. Bardzo miłym akcentem były opracowane
przez naszego Kolegę specjalnie na tę okazję utwory muzyczne zaśpiewane przez
wszystkich biesiadników. Uczestnicy niezapomnianego rajdu na Łopiennik z 2012
roku otrzymali pamiątkowe dyplomy.
To były piękne, niezapomniane chwile
spędzone wśród koleżanek i kolegów - przyjaciół z klubowego grona.
Następny
dzień przywitał nas słońcem zaglądającym przez szyby do naszych pokoi, błękitnym
niebem i dziesięciostopniowym mrozem. Po wyśmienitym śniadaniu zaserwowanym nam
przez gospodarzy wyruszyliśmy na krótszą wędrówkę ścieżką "Jeleni Skok" biegnącą
z Zamościa (część Cisnej) zboczem Mochnaczki (777 m n.p.m) na wieżę widokową na
Urwisku Zonkla . Wiał silniejszy wiatr, strącając z olbrzymich jodeł i buków
srebrny, śnieżny pył podświetlany przez promienie słońca. Z wieży widokowej
roztaczała się piękna panorama na dolinę Dołżyczki z miejscowościami m.in. Krywe
i Przysłup. Widać było stąd całą panoramę gór, które zdobyliśmy poprzedniego
dnia. Stąd planowaliśmy zejście do Cisnej ścieżką przyrodniczo-historyczną "Nad
Sztolnią" gdzie znajduje się dawna sztolnia "Róża", jednak szlak ten był
zamknięty przez GOPR, więc odstąpiliśmy od przejścia tą drogą. Na zakończenie
rajdu udaliśmy się w Cisnej do kultowej Siekierezady. Po pożegnaniu się z
gospodarzami „Szymkówki” dziękując im za wspaniałą gościnę, udaliśmy się busem
do Przemyśla.
Kończę sentencją napisaną przez jedną z naszych koleżanek „18.
urodziny KG przejdą do historii, ponieważ wspólnie spędzone chwile były
wyjątkowe pod każdym względem. Wspaniała atmosfera, piękna pogoda, cudna
sceneria, wspaniałe towarzystwo, urokliwe miejsce, to wszystko dostarczyło dużo
emocji i pozytywnych wrażeń”.
Zachęcam do obejrzenia zdjęć zrobionych przez
uczestników rajdu.
Relację spisał kol. Andrzej Ukleja
Doskonały
film nakręcił Markus Eurok
2020-01-28
RELACJA Z ZORGANIZOWANEGO PRZEZ KLUB GÓRSKI PTTK
„KARPATY” W PRZEMYŚLU
CISOWA – KOPYSTAŃKA – RYBOTYCZE 25.01.2020r.
W
dniu 25.01.2020r. po raz kolejny wyruszyliśmy na rajd szlakami Harnasia Darka
Hopa, w trzecią rocznicę jego odejścia. W ten sposób upamiętniamy założyciela
naszego klubu, pierwszego prezesa, ale przede wszystkim kolegę i przyjaciela, z
którym przemierzyliśmy setki kilometrów górskich szlaków. To On ukazał nam
piękno gór, to dzięki Niemu poznaliśmy naszą bliską i tę dalszą ojczyznę, to On
zabierał nas w najdziksze zakątki Karpat na pionierskie wyprawy z plecakiem.
Zostawił niezatarty ślad w naszych sercach, w naszej wdzięcznej pamięci, czego
dowodem jest liczne stawienie się na rajd Jego kolegów, przyjaciół, znajomych.
Na starcie rajdu przy punkcie widokowym w Cisowej, przy pięknej pogodzie,
którą niewątpliwie zapewnił nam Darek, stawiło się 66 osób. Stąd pięknie
prezentowała się Kopystańka – cel naszego rajdu. To góra, którą tak lubił Darek,
na którą organizował coroczne zimowe wypady. Rajd otworzył obecny prezes Klubu
Górskiego PTTK „Karpaty” kol. Andrzej Ukleja oraz prezes przemyskiego Oddziału
PTTK kol. Michał Thier. Po krótkim przywitaniu uczestników – członków i
sympatyków Klubu, znajomych Darka również z zaprzyjaźnionych PTTK-ów z Sanoka,
Jarosławia, Rzeszowa, po wręczeniu pamiątkowych przypinek, wyruszyliśmy na
szlak. Naszym przewodnikiem był kol. Zbyszek Bilo – przodownik turystyki
górskiej, znakarz, instruktor ochrony przyrody. W perfekcyjny sposób poprowadził
nas urokliwą ścieżką przyrodniczą doliną potoku Cisowa, poprzez malownicze
wzgórza na Kopystańkę, po drodze pokazując ciekawe miejsca i przekazując wiele
cennych informacji. Wędrowaliśmy obok wodospadu w Cisowej, przez resztki
zabudowań tej miejscowości o ciekawej i zarazem tragicznej historii
opowiedzianej nam przez kol. Zbyszka. Podchodząc coraz wyżej podziwialiśmy
wspaniałe krajobrazy Pogórza Przemyskiego z jego wyniosłymi wzgórzami, m.in.
Panieńskim Czubem, Mordownią, Spławą, Kamienką. Byliśmy tam z Darkiem na
organizowanych przez Niego rajdach z cyklu „Pięćsetki Pogórza Przemyskiego”.
Niemal na każdym rajdzie, który obecnie organizujemy wspominamy sytuacje i
miejsca z tych pierwszych, wspólnych z Darkiem, wędrówek.
Na Kopystańce, na
szczycie pod papieskim krzyżem, odmówiliśmy modlitwę w intencji Jego oraz
zmarłych kolegów i koleżanek z naszego klubu. To był tragiczny 2017 rok. 28
stycznia odszedł Darek, 28 kwietnia Tomek i 14 grudnia Ania… Pokój ich duszom.
To dla nich wystrzeliliśmy światełka do nieba. Pamiętamy i będziemy pamiętać.
Przy triangulu, gdzie obok przytwierdzonej przez Darka tabliczki z logo Klubu
znajduje się tabliczka z treścią upamiętniającą Darka, teraz przystrojonej
jeszcze klubowym szalikiem, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia, odśpiewaliśmy
klubowy hymn.
Był z nami ojciec Darka, Pan Władysław Hop. To z nim dwa lata
temu odsłanialiśmy tę pamiątkową tabliczkę. Podniosłym akcentem było odegranie
na harmonijce ustnej przez kol. Piotra utworu „Cisza”.
Po zakończeniu
uroczystości na szczycie Kopystańki rozpalimy ognisko w zagajniku, u jej
podnóża, pod starą lipą, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zawsze czynił to
Darek. Ognisko zapalił Pan Władysław Hop, był czas na wspominki (m.in.
niezapomniany rajd na Łopiennik w 2012 roku), refleksje i turystyczną biesiadę.
Przy tej okazji zawsze odtwarzamy utwór Ani Wyszkoni „Oszukać Los”, który na
krótko przed swoim odejściem zamieścił Darek na Facebooku.
W czasie tego
rajdu postanowiliśmy wesprzeć bardzo chorego chłopca, który czeka na
transplantację wątroby. Wyznajemy zasadę płynącą ze słów piosenki: „Na miły Bóg,
życie nie tylko po to jest, by brać, życie nie po to, by bezczynnie trwać i aby
żyć siebie samego trzeba dać”. To był piękny gest uczestników rajdu.
Stąd
zeszliśmy żółtym szlakiem do Rybotycz, podziwiając jeszcze wspaniałą panoramę na
wzgórza leżące nad doliną Wiaru, i dalej hen aż po wzgórza nad Dobromilem po
stronie ukraińskiej.
W Rybotyczach wsiedliśmy do uprzednio zamówionego
autobusu i udaliśmy się do Przemyśla. To jeszcze nie był koniec uroczystego
rajdu. W świetlicy naszego Oddziału PTTK czekał na nas gorący posiłek oraz
pyszne ciasta przygotowane przez nasze koleżanki.
Dziękuję wszystkim
uczestnikom za udział w rajdzie. Szczególne podziękowania składam wszystkim
osobom, które przyczyniły się do jego organizacji.
Godnie uczciliśmy pamięć
o Darku.
Zdjęcia – uczestnicy rajdu. Link do filmu
TUTAJ. Wspomienie o
DARKU.
Relację spisał kol. Andrzej Ukleja
2020-01-13
RELACJA Z RAJDU ZORGANIZOWANEGO PRZEZ KLUB GÓRSKI PTTK
„KARPATY” W PRZEMYŚLU w dniu 11.01.2020r.
BOBROWA DOLINA – WZGÓRZA NAD LIPĄ
W dniu 11.01.2020r. grupa 17 osób, Członków i Sympatyków Klubu Górskiego
PTTK „Karpaty” w Przemyślu , wybrała się o kursowym busem do Lipy na kolejny na
rajd pieszy. Naszym celem było przejście trasy przyrodniczo – dydaktycznej
„Bobrowa Dolina”, a także wzgórz nad Lipą. Nie mogliśmy zrobić dłuższej trasy.
Kursy busów są tak rzadkie, że musieliśmy się zmieścić w czasie czterech i pół
godziny, w przeciwnym razie utknęlibyśmy w Lipie do późnego wieczora. Niezrażeni
tymi ograniczeniami raźnie ruszyliśmy na trasę ścieżki przyrodniczo –
dydaktycznej „Bobrowa Dolina”. Nazwa ścieżki pochodzi od przeprowadzonej w
1995r. introdukcji bobra europejskiego. Kiedyś dolina wchodziła w skład dóbr
dworskich, a stoki były użytkowane rolniczo. Wieś była bardzo liczna, było tu
284 domy i 1650 mieszkańców. Dziś, po dziejowych zawieruchach, domów i ludności
jest znacznie mniej, a z dawnych czasów zachowała się piękna cerkiew, kilka
starych chałup, dwie kapliczki oraz właśnie pozostałości po kompleksie dworskich
stawów, w których hodowano ryby. Zaprzestanie ich użytkowania doprowadziło do
wytworzenia na tych terenach rzadkich zbiorowisk szuwarowych i bagiennych,
będących doskonałym miejscem do bytowania bobra. Malownicze stawy, okazałe
drzewa i przepiękne krajobrazy ukazywały się nam za każdym zakrętem ścieżki. Po
1,5 godz. marszu, pod specjalnie przygotowaną dla turystów wiatą ogniskową,
rozpaliliśmy okazałe ognisko i upiekliśmy kiełbaski. Po krótkim odpoczynku,
ogrzaniu i posileniu się, w doskonałych humorach, wyruszyliśmy na niezwykle
malownicze i widokowe wzgórza ulokowane pomiędzy Lipą a Brzeżawą. Drogą,
następnie przez opłotki wiejskich domostw, przez laski i łąki nad Lipą,
dotarliśmy na wierzchołek wzniesienia Marcynówka (432 m.n.p.m.). Roztaczał się
stąd wspaniały widok na dolinę potoku Lipka, wzgórza nad Kotowem z ich
kulminacją - górą Morochów (451 m.n.p.m.), a także na Malawę. Jeszcze większe
wrażenie zrobiła na nas następna góra Wiszki (467 m.n.p.m.) z zapierającą dech
panoramą; z jednej strony na leżącą w dolinie Brzeżawę i otaczające ją Pasmo
Krztowa, a z drugiej strony na Lipę i wzniesienia nad Borowicą. Stąd widzieliśmy
kolejne malownicze wzniesienie – Capor, najwyższe w tej okolicy, bo liczące 473
m. wysokości. Jednak z uwagi na brak czasu odpuściliśmy sobie jej zdobycie
obiecując sobie, że jeszcze tu wrócimy aby wędrować tymi nieodkrytymi dla
masowej turystyki, pięknymi i malowniczymi wzniesieniami. Nasyciwszy wzrok
widokami, ruszyliśmy rozległymi łąkami w dół do Malawy. W Malawie zwiedziliśmy
jeszcze murowaną greckokatolicką cerkiew pw. Św. Teodozego Pieczerskiego z XVIII
w. sąsiadującą niegdyś z XVII -wiecznym pięknym dworem , otoczonym parkiem, z
bogatym wyposażeniem wnętrz i cenną biblioteką. Niestety, po wejściu w 1939r.
Armii Czerwonej, dwór i park przestały istnieć. Kolega Zbyszek pokazał nam
jeszcze jedną, bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie stanowisko dokumentacyjne
„Węgiel w Malawie”. Jest to odkrywka geologiczna , a przedmiotem ochrony są
piaskowce o różnym stopniu scementowania z wkładkami czarnego, miękkiego węgla,
rozpadającego się w sposób łupliwy. Na wzgórzu, nad odkrywką, mogliśmy jeszcze
zobaczyć stary, greckokatolicki cmentarz. Wśród powalonych drzew i bujnej
roślinności ostał się tylko jeden kamienny nagrobek…
Dziękuję uczestnikom
rajdu za wspólną wędrówkę i wspaniałe towarzystwo. Rajd przygotował i prowadził
kol. Andrzej Ukleja. Fot. Uczestnicy rajdu.
2020-01-02
„Ale to już było...”
SYLWESTROWY „BAL” Z
KLUBEM GÓRSKIM PTTK „KARPATY”
„Ach, co to był za bal! Cieszę się, że
mogłam w nim uczestniczyć. Dziękuję klubowi „Karpaty” za zorganizowanie tak
wystrzałowego sylwestra” - 1 I 2020 r. o godz. 10.01 wystukała na klawiaturze
swego laptopa Kol. Bogusia z Radymna.
A ja, wyznaczony przez Prezesa, Kol.
Andrzeja na komandora VII Sylwestrowego Rajdu Pieszego , 31 XII 2019 r. o godz.
18.25 z przerażeniem spojrzałem na różnokolorowy, połyskujący świecidełkami
tłumek z plecakami, kłębiący się w rejonie wiaty na przystanku przy
Jagiellońskiej (Rybi Plac). Ten widok zapewne zadziwił też kierowcę nowoczesnego
miejskiego autosana z wyświetloną na czołówce czwórką, który w kilka minut
później ruszył w kierunku placu Na Bramie i ul.Słowackiego. Na przystanku w
Hermanowicach autobus niemal całkowicie opustoszał.
Powitanie uczestniczek i
uczestników rajdu, kilkudziesięciosekundowa info Kol. Maćka nt. dziejów tej wsi,
krótka modlitwa „Pod Twoją Obronę” przed kościołem parafialnym, „Wieczne
Odpoczywanie” w intencji Kol. Kol. Ani, Darka „Harnasia” i Tomka „Hieronima”. I
wymarsz na trasę rajdu, poprzedzony przejściem przez „bramkę” wystawioną przez
Kol. Maćka. Odliczanie: 1, 2... 10... 20... 30... 40, 41. I w tym momencie stało
się jasne: został ustanowiony nowy rekord frekwencji w zapoczątkowanej w 2013 r.
historii klubowych rajdów sylwestrowych. Jak się okaże później, na dalszych
etapach rajdu ten wyśrubowany rekord zostanie poprawiony.
Ogarnięcie tak
licznego ugrupowania i to w warunkach nocnych przerastało możliwości komandora
rajdu. To był zdecydowanie za wysoki ciężar odpowiedzialności, zbyt ciężkie
brzemię, jak na jego wątłe barki. Dlatego błyskawicznie podjął decyzję o
powołaniu swoich pełnomocników. I tak, wspomniany już wyżej Kol. Maciek został
desygnowany na pełnomocnika komandora do spraw przewodnickich. A oto kolejni
nocni pełnomocnicy: Kol. Marian – do spraw zabezpieczenia tyłów (zamek), Kol.
Zosia i Kol. Ryszard – do spraw ładu, porządku i dyscypliny, Kol. Grażyna – do
spraw pomocy doraźnej i ratownictwa medycznego oraz akompaniamentu
harmonijkowego, Kol. Leszek – do spraw ogniskowych i ppoż. , Kol. Marcus i Kol.
Jurek – do spraw fotografii i filmu, Kol. Krystyna K. i Kol. Bogusia – do spraw
iluminacji ruin fortu oraz Kol. Piotr - do spraw muzyczno-wokalno-chóralnych. W
tej chwili stało się jasne, że przy tak starannie wyselekcjonowanej, wysoko
kwalifikowanej kadrze pełnomocników organizatorzy rajdu zostali po prostu
skazani na sukces.
Brak miejsca nie pozwala na dokładny opis tego, co się
działo w trakcie przemarszu przez bajkowo iluminowane Hermanowice, a potem przez
przedpole fortu. Tam, przy szlabanie oczekiwała na nas Kol. Teresa. A więc ok.
godz. 20 było już nas czterdzieści dwoje! Tyle też osób liczył chór mieszany,
który przy super ognisku odśpiewał – pod kierunkiem Kol. Piotra – wiązankę
najpopularniejszych polskich kolęd. Finałem była lwowska kolęda: „Podnieś rączkę
Boże Dziecię i lwowiakom w całym świecie – choć niejeden z nas się śmieje – daj
dziś miłość i nadzieję, daj nadzieję...”. A niewątpliwym hitem stał się
odśpiewany przez wszystkich sylwestrowy hymn rajdowy (na melodię piosenki Maryli
Rodowicz „Ale to już było”).
W iluminowanej zniczami i świeczkami scenerii
ruin fortu „Optyń”, przy miotającym iskrami ognisku gromko zabrzmiały słowa
wydobywające się z kilkudziesięciu gardeł:
„Z wielu pieców nasz klub już jadł
chleb. Od 18 lat przygląda się światu. Jutro może zaboli nas łeb. Prezes powie:
zmiana klimatu.
Już umyka ten stary rok. Czarnohora, kobierce kwiatów. Tyle
rajdów za nami, krok w krok. Od Gorganów po dróżki powiatu.
Ale to już było i
nie wróci więcej. I choć tyle się zdarzyło, to do przodu wciąż wyrywa nasze
serce. Ale to już było, znikło gdzieś za nami. Choć w papierach lat przybyło,
wciąż jesteśmy tacy sami.
A przed nami dwudziestki dwie. Nowy sezon Klubu
Górskiego. Mnóstwo rajdów, aż żyć się chce. Nowy roczek już bieży, Kolego!
Więc radujmy się wszyscy pospołu. I niech kolęd rozlegną się słowa. Wznieśmy
toast, choć nie ma tu stołu. Bądźmy radzi, gdy północ zawoła.
Niechaj będzie
Jasność. Chodźcie z „Karpatami”! I dopóki nogi niosą, wciąż będziecie tacy sami.
Stary rok w odwrocie, znika gdzieś za nami. Chociaż latek nam przybywa, to na
szlaku wciąż jesteśmy tacy sami”.
Nowy Rok z przytupem, przy wtórze
wystrzałów korków z butelek , w szampańskich nastrojach powitaliśmy na
rozświetlanym fajerwerkami Zniesieniu na zawrotnej -jak na klub górski przystało
- wysokości ok. 350 m n.p.m. Stamtąd spoglądaliśmy nie tylko na malowniczą
panoramę Zasania (łącząc się duchowo z Prezesem, Kol. Andrzejem) oraz w kierunku
Stubna (skąd wypatrywała nas Kol. Ala), ale także w kierunku (precyzyjnie
wskazanego przez azymut) Poznania (pozdrawiając żegnających tam stary rok, Kol.
Renię i Kol. Leszka) oraz w stronę UK Brexitu (gdzie Nowy Rok witała Kol. Jola).
Właśnie na Zniesieniu – to kolejna miła niespodzianka - dołączyli do nas :
Kol.Kol. Bronisława i Stanisław, Zdzisława i Jacek oraz Justyna. Tak więc przed
północą było nas już 47.
A na staromiejskim Rynku z szopką betlejemską, na
finiszu rajdu doszlusował do nas Kol. Marcin (nr 48). Oj, chyba trudno będzie 31
grudnia 2020 r. pobić ten wyśrubowany, bezprecedensowy rekord frekwencji na
sylwestrowym, jedynym w swoim rodzaju, rajdzie klubowym.
-Było wspaniale ! -
podsumowała Kol. Edyta. - Nieobecność za rok byłaby krzywdą wyrządzoną sobie.
* * *
Przeżyjmy to jeszcze raz, oglądając fantastyczną serię zdjęć –
fotoreportaż z imprezy, autorstwa naszych klubowych kolegów oraz
film. Gorąco do tego
zachęcam, z nadzieją, że 31 grudnia 2020 r. w równie licznym składzie wyruszymy
z kopyta na trasę VIII Sylwestrowego Rajdu Pieszego, stałego punktu programu
imprez organizowanych przez Klub Górski PTTK „Karpaty” pod niezawodną,
dynamiczną prezesurą Kol. Andrzeja.
Bardzo dziękuję za imieninowe życzenia.
Do zobaczenia na szlaku!
Mieczysław (+ pełnomocnicy)